Subpage under development, new version coming soon!
Onderwerp: Globalne ocieplenie
To tak, jakbyś pytał się Donalda Tuska na jaką partię najlepiej zagłosować w wyborach parlamentarnych...
serio przejrzałem wszystkie te 3 linki i za przeproszeniem ale pierwszy i trzeci to stek bzdur, co stwierdzić może każdy kto czytał uważnie choćby ten wątek bo już w nim podobne bzdury opisywałem podając źródła prawdziwej wiedzy w tym temacie
co do drugiego, nie znam tej pracy, ale wiem że z kilku przyczyn próba wyciągania jakichkolwiek wniosków na przyszłość z badania szybkości oziebienia sie przed 11tys lat w jakimś jeziorze w Irlandii nie ma sensu.
po pierwsze ponieważ zmiany klimatu z przeszłości były wynikiem innych wymuszeń niż są obecnie
po drugie rejon północnego atlantyku jest drugim najgorszym miejscem do przekładania lokalnych pomiarów na zjawiska globalne ze względu na zjawisko cyrkulacji północnoatlantyckiej (najgorsze pod tym względem miejsce na świecie to wschodni pacyfik na wysokości równika również ze względu na oscylację oceaniczną - cykl El Nino : La Nina)
dlatego nawiązywanie na tej podstawie do obecnych zmian i próba podawania tego za argument że czeka nas oziębienie jest zwykłą szarlatanerią...
co do drugiego, nie znam tej pracy, ale wiem że z kilku przyczyn próba wyciągania jakichkolwiek wniosków na przyszłość z badania szybkości oziebienia sie przed 11tys lat w jakimś jeziorze w Irlandii nie ma sensu.
po pierwsze ponieważ zmiany klimatu z przeszłości były wynikiem innych wymuszeń niż są obecnie
po drugie rejon północnego atlantyku jest drugim najgorszym miejscem do przekładania lokalnych pomiarów na zjawiska globalne ze względu na zjawisko cyrkulacji północnoatlantyckiej (najgorsze pod tym względem miejsce na świecie to wschodni pacyfik na wysokości równika również ze względu na oscylację oceaniczną - cykl El Nino : La Nina)
dlatego nawiązywanie na tej podstawie do obecnych zmian i próba podawania tego za argument że czeka nas oziębienie jest zwykłą szarlatanerią...
po pierwsze ponieważ zmiany klimatu z przeszłości były wynikiem innych wymuszeń niż są obecnie
jakich "innych" ?
a co do reszty: nie wszystkie wyniki naukowców są spójne... O to mi chodziło.
Kopernikowi też mówili, że to stek bzdur :P
jakich "innych" ?
a co do reszty: nie wszystkie wyniki naukowców są spójne... O to mi chodziło.
Kopernikowi też mówili, że to stek bzdur :P
dzięki, niestety mam korektor nastawiony na język polski ;p
ano właśnie. teraz wychodzi szydło z worka. jesteś w stanie bez wahania brać udział w dyskusji podczas gdy wiedza w temacie jest skromniutka. nie żebym był złośliwy ale uważam po prostu że warto mieć więcej pokory. dlatego zresztą sam staram się szukać i czytać ale jednoczesnie staram się krytycznie oceniać źródła informacji
co do tych wymuszeń
głównym inicjatorem przechodzenia Ziemi z jednej fazy drugą sa cykle orbitalne zwane również cyklami Milankovica. po pewnym czasie dąłączały się mechanizmy sprzężeń zwrotnych opartych na ziemskie albedo (powierzchnia lodu) i stężenie CO2 zależne od pokrywy roślinnością oraz cyklu węglowego w oceanach.
generalnie Ziemia w swojej względnie nieodległej przeszłości przebywała naprzemiennie w dwóch metastabilnych stanach równowagi dynamicznej - glacjału i interglacjału
teraz mam interglacjał i niestety dajemu dodtakowego kopa w postaci CO2 do nagrzewania się Ziemi
co do tych wymuszeń
głównym inicjatorem przechodzenia Ziemi z jednej fazy drugą sa cykle orbitalne zwane również cyklami Milankovica. po pewnym czasie dąłączały się mechanizmy sprzężeń zwrotnych opartych na ziemskie albedo (powierzchnia lodu) i stężenie CO2 zależne od pokrywy roślinnością oraz cyklu węglowego w oceanach.
generalnie Ziemia w swojej względnie nieodległej przeszłości przebywała naprzemiennie w dwóch metastabilnych stanach równowagi dynamicznej - glacjału i interglacjału
teraz mam interglacjał i niestety dajemu dodtakowego kopa w postaci CO2 do nagrzewania się Ziemi
Rzeczywiście moja wiedza jest mała. Ale zauważ, że nie będę się kłócić co do prawdziwości tamtych stwierdzeń, przytaczając kolejne podobne stwierdzenia, bo tak możemy w nieskończoność.
generalnie Ziemia w swojej względnie nieodległej przeszłości przebywała naprzemiennie w dwóch metastabilnych stanach równowagi dynamicznej - glacjału i interglacjału
Więc wytłumacz jak to jest teraz? ten interglacjał jest po prostu stabilny? Czy również jest metastabilny.
generalnie Ziemia w swojej względnie nieodległej przeszłości przebywała naprzemiennie w dwóch metastabilnych stanach równowagi dynamicznej - glacjału i interglacjału
Więc wytłumacz jak to jest teraz? ten interglacjał jest po prostu stabilny? Czy również jest metastabilny.
najlepiej jak wkleję obrazek to będzie najłatwiej wytłumaczyć:
oto wykres stężenia CO2 i temperatury ostatnich 800 tys lat
zauważ że temperatura po każdym wachnięciu zarówno w górę jak i w dół utrzymuje się na osiągniętym poziomie przez jakiś czas. praktycznie nie ma linii ciągłej tylko skoki w górę i w dół poprzedzielane krótszymi lub dłuższymi pauzami na danym poziomie. okresy glacjałów są dłuższe co znaczy ze ten stan jest stabilniejszy
przejście z jednego do drugiego wymaga pojawienia się lub zniknięcia konkretnych wymuszeń a głównym jest ilość energii docierającej ze słońca. ilość ta zależy cyklicznie od jego aktywności oraz parametrów orbitalnych Ziemi. na tą zmienność nakładają się sprzężenia zwrotne dodatnie przy ocieplaniu lub ujemne przy oziębianiu a rolę tę pełnią albedo powierzchni, stężenie CO2, stężenie pary wodnej (zależne od temperatury) i jeszcze kilka mniej istotnych mechanizmów
obecnie sytuacja jest taka że na poziomie dość wysokiej temperatury jak na ostatni milion lat do tego mechanizmu dokładamy nienaturalne wymuszenie w postaci CO2 pochodzącego z kopalin
CO2 jako gaz cieplarniany powoduje nagrzewanie się dolnych warstw atmosfery a to wianuszkiem kolejnych fizycznych oddziaływań powoduje zmiany w całej atmo, hydro i biosferze co ogólnie nazywa się zmianami klimatu
edit:
a odpowiadając na pytanie czy obecny interglacjał jest stabilny to w tej chwili dzięki naszemu CO2 jest ustabilizowany jak cholera :D
(gewijzigd)
oto wykres stężenia CO2 i temperatury ostatnich 800 tys lat
zauważ że temperatura po każdym wachnięciu zarówno w górę jak i w dół utrzymuje się na osiągniętym poziomie przez jakiś czas. praktycznie nie ma linii ciągłej tylko skoki w górę i w dół poprzedzielane krótszymi lub dłuższymi pauzami na danym poziomie. okresy glacjałów są dłuższe co znaczy ze ten stan jest stabilniejszy
przejście z jednego do drugiego wymaga pojawienia się lub zniknięcia konkretnych wymuszeń a głównym jest ilość energii docierającej ze słońca. ilość ta zależy cyklicznie od jego aktywności oraz parametrów orbitalnych Ziemi. na tą zmienność nakładają się sprzężenia zwrotne dodatnie przy ocieplaniu lub ujemne przy oziębianiu a rolę tę pełnią albedo powierzchni, stężenie CO2, stężenie pary wodnej (zależne od temperatury) i jeszcze kilka mniej istotnych mechanizmów
obecnie sytuacja jest taka że na poziomie dość wysokiej temperatury jak na ostatni milion lat do tego mechanizmu dokładamy nienaturalne wymuszenie w postaci CO2 pochodzącego z kopalin
CO2 jako gaz cieplarniany powoduje nagrzewanie się dolnych warstw atmosfery a to wianuszkiem kolejnych fizycznych oddziaływań powoduje zmiany w całej atmo, hydro i biosferze co ogólnie nazywa się zmianami klimatu
edit:
a odpowiadając na pytanie czy obecny interglacjał jest stabilny to w tej chwili dzięki naszemu CO2 jest ustabilizowany jak cholera :D
(gewijzigd)
Zapomniałem. Na podstawie mojej małej wiedzy przyswojonej, aczkolwiek przeczytanych wielu artykułów nie tylko przeciw, ale też i za, moje stanowisko jest takie: CO2 i inne gazy mają wpływ na temperaturę, ale! ale produkcja ludzka CO2 jest zbyt mała, by mogła poważniej zamieszać.
Posłużę się Twoim wykresem. Około 25 tysięcy lat temu zaczął się wzrost stężenia CO2. 200 lat temu zaczęliśmy na dużą skalę emitować CO2, czy to nie zbyt mało czasu? Odczytując go, a następnie porównując obecny interglacjał do poprzedniego, można stwierdzić, że nie ma w nim nic anormalnego. Wzrósł CO2, wzrasta temperatura. Wszystko zależy od tych czasów. Jeśli rzeczywiście CO2 przez nas produkowane doprowadzi do wzrostu temperatury, będzie to zwycięstwo Twojej teorii. Jeśli zaś będziemy mieć nagły spadek temperatur, co wieszczy coraz więcej mądrych głów, okaże się, że powoli (dla nas powoli) wchodzi w ten glacjał.
Co z tego wychodzi? Twoja teoria również ma szansę sprawdzenia. Ale z nią jest tak samo, jak z wieszczeniem że niedługo ludzkość przetrzebi ogólnoświatowa zaraza. Powód takich przepowiedni? Nowe choroby, które się pojawiają.
Posłużę się Twoim wykresem. Około 25 tysięcy lat temu zaczął się wzrost stężenia CO2. 200 lat temu zaczęliśmy na dużą skalę emitować CO2, czy to nie zbyt mało czasu? Odczytując go, a następnie porównując obecny interglacjał do poprzedniego, można stwierdzić, że nie ma w nim nic anormalnego. Wzrósł CO2, wzrasta temperatura. Wszystko zależy od tych czasów. Jeśli rzeczywiście CO2 przez nas produkowane doprowadzi do wzrostu temperatury, będzie to zwycięstwo Twojej teorii. Jeśli zaś będziemy mieć nagły spadek temperatur, co wieszczy coraz więcej mądrych głów, okaże się, że powoli (dla nas powoli) wchodzi w ten glacjał.
Co z tego wychodzi? Twoja teoria również ma szansę sprawdzenia. Ale z nią jest tak samo, jak z wieszczeniem że niedługo ludzkość przetrzebi ogólnoświatowa zaraza. Powód takich przepowiedni? Nowe choroby, które się pojawiają.
po przeczytaniu poniższego tekstu twoje wątpliwości zostaną rozwiane :>
Nasza rola w cyklu węglowym
Jedną z najtrudniejszych do zaakceptowania implikacji teorii globalnego ocieplenia jest świadomość, że ludzkość uzyskała mierzalny wpływ na klimat i cykle geochemiczne własnej planety. Ziemia i jej zasoby są tak ogromne, że wycięcie kolejnego drzewa, spalenie kolejnej tony węgla i wylanie kolejnego hektolitra chemicznych ścieków do oceanu wydaje się nam całkowicie bez znaczenia.
Dlatego też większość ludzi ma problemy ze zrozumieniem, jak to możliwe, że choć emisje antropogeniczne CO2 stanowią niewielki procent wszystkich strumieni cyklu węglowego, przyczyniają się do wzrostu stężenia atmosferycznego ditlenku węgla. Nasikanie do jeziora nie powinno nikomu zaszkodzić, prawda?
Przyjrzyjmy się więc liczbom. W latach 1998-2007 stężenie CO2 wzrosło o 20 ppm, co przekłada się na około 160 miliardów ton. Odpowiada to 43 miliardom ton samego węgla (pozostałe 117 mld ton to oczywiście tlen), czyli w skrócie 43 GtC.
Oznacza to, że gdzieś w cyklu węglowym doszło do zaburzenia równowagi, i któryś z rezerwuarów węgla szybko traci masę. Tak się jednak dziwnym przypadkiem składa, że wiemy, iż emisje antropogeniczne -- głównie spalanie węgla i ropy -- z tego samego okresu to 88 GtC. Wyemitowaliśmy więc dwukrotnie więcej CO2, niż potrzeba do wyjaśnienia obserwowanego wzrostu. Przyczyna jest prosta: z tych 88 miliardów ton węgla mniej więcej połowa została w atmosferze, a reszta uległa rozpuszczeniu w oceanach i związaniu w biomasie roślinnej.
Wielu "sceptyków" wierzy jednak, że obserwowany wzrost stężenia CO2 ma przyczyny naturalne, czyli że 43 GtC nadwyżki która powstała w latach 1998-2007 pochodzi z jakiegoś naturalnego źródła. Źródło takie byłoby bardzo trudne do pogodzenia z tym, co wiemy o cyklu węglowym, nawet jeśli nie brać pod uwagę emisji antropogenicznych. A przecież w równaniu pojawia się także dodatkowe 88 GtC, które wprowadziliśmy do systemu w tej samej dekadzie. Gdzie znika te 88 GtC i dlaczego nie ma wpływu na stężenie atmosferyczne CO2? Węgiel rozpada się radioaktywnie? Ulega natychmiastowemu rozpuszczeniu w oceanach, w przeciwieństwie do "naturalnego" CO2?
Analogia z sikaniem do jeziora jest o tyle błędna, że całkowicie przekłamuje skalę procesu. Paliwa kopalne zawierają kilkakrotnie więcej węgla, niż znajduje się w atmosferze czy biomasie roślinnej całego świata. Nie sikamy więc do jeziora, tylko przepompowujemy wodę z jednego ogromnego zbiornika do zbiornika mniejszego. Co więcej, robimy to w tempie niezwykle szybkim i bezprecedensowym w historii Ziemi.
Ponownie popatrzmy na liczby: od roku 1850 wyemitowaliśmy 500 miliardów ton węgla, większość przez spalanie kopalin. To prawie tyle samo węgla, ile znajdowało się w atmosferze w roku 1850, albo ile znajduje się obecnie w biomasie roślinnej. A przecież nasza cywilizacja dopiero się rozkręca. Roślinom karbońskim sekwestracja CO2 i utworzenie pokładów węgla zajęła miliony lat, nasz przemysł jest w stanie w znacznej mierze odwrócić ten proces w ciągu kolejnego stulecia.
Nasza rola w cyklu węglowym
Jedną z najtrudniejszych do zaakceptowania implikacji teorii globalnego ocieplenia jest świadomość, że ludzkość uzyskała mierzalny wpływ na klimat i cykle geochemiczne własnej planety. Ziemia i jej zasoby są tak ogromne, że wycięcie kolejnego drzewa, spalenie kolejnej tony węgla i wylanie kolejnego hektolitra chemicznych ścieków do oceanu wydaje się nam całkowicie bez znaczenia.
Dlatego też większość ludzi ma problemy ze zrozumieniem, jak to możliwe, że choć emisje antropogeniczne CO2 stanowią niewielki procent wszystkich strumieni cyklu węglowego, przyczyniają się do wzrostu stężenia atmosferycznego ditlenku węgla. Nasikanie do jeziora nie powinno nikomu zaszkodzić, prawda?
Przyjrzyjmy się więc liczbom. W latach 1998-2007 stężenie CO2 wzrosło o 20 ppm, co przekłada się na około 160 miliardów ton. Odpowiada to 43 miliardom ton samego węgla (pozostałe 117 mld ton to oczywiście tlen), czyli w skrócie 43 GtC.
Oznacza to, że gdzieś w cyklu węglowym doszło do zaburzenia równowagi, i któryś z rezerwuarów węgla szybko traci masę. Tak się jednak dziwnym przypadkiem składa, że wiemy, iż emisje antropogeniczne -- głównie spalanie węgla i ropy -- z tego samego okresu to 88 GtC. Wyemitowaliśmy więc dwukrotnie więcej CO2, niż potrzeba do wyjaśnienia obserwowanego wzrostu. Przyczyna jest prosta: z tych 88 miliardów ton węgla mniej więcej połowa została w atmosferze, a reszta uległa rozpuszczeniu w oceanach i związaniu w biomasie roślinnej.
Wielu "sceptyków" wierzy jednak, że obserwowany wzrost stężenia CO2 ma przyczyny naturalne, czyli że 43 GtC nadwyżki która powstała w latach 1998-2007 pochodzi z jakiegoś naturalnego źródła. Źródło takie byłoby bardzo trudne do pogodzenia z tym, co wiemy o cyklu węglowym, nawet jeśli nie brać pod uwagę emisji antropogenicznych. A przecież w równaniu pojawia się także dodatkowe 88 GtC, które wprowadziliśmy do systemu w tej samej dekadzie. Gdzie znika te 88 GtC i dlaczego nie ma wpływu na stężenie atmosferyczne CO2? Węgiel rozpada się radioaktywnie? Ulega natychmiastowemu rozpuszczeniu w oceanach, w przeciwieństwie do "naturalnego" CO2?
Analogia z sikaniem do jeziora jest o tyle błędna, że całkowicie przekłamuje skalę procesu. Paliwa kopalne zawierają kilkakrotnie więcej węgla, niż znajduje się w atmosferze czy biomasie roślinnej całego świata. Nie sikamy więc do jeziora, tylko przepompowujemy wodę z jednego ogromnego zbiornika do zbiornika mniejszego. Co więcej, robimy to w tempie niezwykle szybkim i bezprecedensowym w historii Ziemi.
Ponownie popatrzmy na liczby: od roku 1850 wyemitowaliśmy 500 miliardów ton węgla, większość przez spalanie kopalin. To prawie tyle samo węgla, ile znajdowało się w atmosferze w roku 1850, albo ile znajduje się obecnie w biomasie roślinnej. A przecież nasza cywilizacja dopiero się rozkręca. Roślinom karbońskim sekwestracja CO2 i utworzenie pokładów węgla zajęła miliony lat, nasz przemysł jest w stanie w znacznej mierze odwrócić ten proces w ciągu kolejnego stulecia.
grzesbe, jedno krótkie pytanie: ile CO2 "wyprodukował" ostatnio islandzki wulkan w stosunku do rocznej "produkcji" CO2 przez ludzi?
(gewijzigd)
(gewijzigd)
(gewijzigd)
(gewijzigd)
Odpowiedź już kilka razy padała.
Grzesbe, odczuwam wrażenie, że nie przeczytałeś mojej wypowiedzi przed podaniem swojego tekstu. Teraz ja dam swój:
FUNDAMENT Z LODU
Ocieplanie klimatu wskutek emisji przez człowieka do atmosfery CO2 i innych tzw. gazów cieplarnianych jest nie potwierdzoną hipotezą, opartą na argumentacji teoretycznej i modelowaniu komputerowym. Najważniejszym fundamentem tej hipotezy są wyniki analiz rdzeni lodu z Grenlandii i Antarktydy.
Ze względu na niepewność pomiarów prowadzonych w XIX wieku, wartości uzyskane z badań lodu uznawane są za najważniejszą podstawę oceny ich stężeń w atmosferze przed rewolucją przemysłową. Wyniki analiz rdzeni lodowych traktuje się jako jedyny możliwy sposób sprawdzenia modeli opisujących przyszłe zmiany klimatu, wywołane wpływem człowieka (International Commission on Snow and Ice 1992). Jednak, jak do tej pory, nikt nie wykazał, że zawartość gazów cieplarnianych w starym lodzie lodowcowym, a nawet w świeżym śniegu, jest reprezentatywna dla składu chemicznego atmosfery.
Wyniki oznaczeń gazów z rdzeni lodowych z różnych rejonów polarnych nie zgadzają się między sobą. Niezgodność taka występuje na przykład między danymi analitycznymi z dwóch klasycznych rdzeni antarktycznych ze stacji Byrd i stacji Wostok. W obu rdzeniach znaczny spadek zawartości CO2 w bańkach powietrza uwięzionych w lodzie stwierdzono na głębokości około 500 m, ale wiek lodu na tej głębokości różnił się między rdzeniami o 16 tys. lat. Zdaniem H. Oeschgera, szefa szwajcarskiej grupy badającej CO2 w lodowcach, powodem mógł być jakiś do dziś nie wyjaśniony proces, złe modelowanie lub rozbieżność przedziałów czasu. Takie rozważania oczywiście niczego nie wyjaśniają, a przede wszystkim nie przywracają rdzeniom lodowym wiarygodności jako źródłu informacji o dawnym stanie i zmianach atmosfery.
Datowanie ważnych zdarzeń klimatycznych, takich jak np. okres młodszego dryasu (około 11 tys. lat temu, kiedy pokrywa lodowa ostatniego zlodowacenia zaczęła się kurczyć), oparte na dendrochronologii (naliczanie słojów w pniach drzew) i osadach jeziornych (naliczanie rocznych warstewek tzw. iłów warwowych), różni się od datowania na podstawie rdzeni lodu z Grenlandii o 900 lat. Skład stabilnych izotopów tlenu w cząsteczkach lodu zależy od temperatury, w jakiej zachodzi jego krzepnięcie. Zjawisko to wykorzystano do datowania lodu, zakładając, że próbki rdzeni zawierają oryginalny skład izotopowy opadów. Badania eksperymentalne świadczą jednak, że założenia te nie są prawdziwe ze względu na metamorfozę śniegu i lodu w polarnych czapach lodowych, zachodzącą pod wpływem zmian temperatury, a także ciśnienia wywieranego przez leżący wyżej lód. Wątpliwości budzi także możliwość wydobycia lodu z dużych głębokości w nienaruszonym stanie.
Nowe światło na wiarygodność datowania warstw lodowych rzuciło odkopanie w 1989 roku sześciu amerykańskich myśliwców typu Lightning i dwu latających fortec B17, które w czasie drugiej wojny światowej zostały zmuszone do awaryjnego lądowania na Grenlandii, zaledwie 200 km na południe od Dye 3, klasycznego miejsca pomiarów CO2 w lodzie. Samoloty te po 47 latach znaleziono na głębokości 78 m, a nie 12 m, jak to oceniali glacjologowie za pomocą metod izotopowych. Po 47 latach błąd wyniósł więc 650%. Jakież błędy datowania mogą zatem wystąpić w przypadku lodu zdeponowanego przed tysiącami lat?
Grzesbe, odczuwam wrażenie, że nie przeczytałeś mojej wypowiedzi przed podaniem swojego tekstu. Teraz ja dam swój:
FUNDAMENT Z LODU
Ocieplanie klimatu wskutek emisji przez człowieka do atmosfery CO2 i innych tzw. gazów cieplarnianych jest nie potwierdzoną hipotezą, opartą na argumentacji teoretycznej i modelowaniu komputerowym. Najważniejszym fundamentem tej hipotezy są wyniki analiz rdzeni lodu z Grenlandii i Antarktydy.
Ze względu na niepewność pomiarów prowadzonych w XIX wieku, wartości uzyskane z badań lodu uznawane są za najważniejszą podstawę oceny ich stężeń w atmosferze przed rewolucją przemysłową. Wyniki analiz rdzeni lodowych traktuje się jako jedyny możliwy sposób sprawdzenia modeli opisujących przyszłe zmiany klimatu, wywołane wpływem człowieka (International Commission on Snow and Ice 1992). Jednak, jak do tej pory, nikt nie wykazał, że zawartość gazów cieplarnianych w starym lodzie lodowcowym, a nawet w świeżym śniegu, jest reprezentatywna dla składu chemicznego atmosfery.
Wyniki oznaczeń gazów z rdzeni lodowych z różnych rejonów polarnych nie zgadzają się między sobą. Niezgodność taka występuje na przykład między danymi analitycznymi z dwóch klasycznych rdzeni antarktycznych ze stacji Byrd i stacji Wostok. W obu rdzeniach znaczny spadek zawartości CO2 w bańkach powietrza uwięzionych w lodzie stwierdzono na głębokości około 500 m, ale wiek lodu na tej głębokości różnił się między rdzeniami o 16 tys. lat. Zdaniem H. Oeschgera, szefa szwajcarskiej grupy badającej CO2 w lodowcach, powodem mógł być jakiś do dziś nie wyjaśniony proces, złe modelowanie lub rozbieżność przedziałów czasu. Takie rozważania oczywiście niczego nie wyjaśniają, a przede wszystkim nie przywracają rdzeniom lodowym wiarygodności jako źródłu informacji o dawnym stanie i zmianach atmosfery.
Datowanie ważnych zdarzeń klimatycznych, takich jak np. okres młodszego dryasu (około 11 tys. lat temu, kiedy pokrywa lodowa ostatniego zlodowacenia zaczęła się kurczyć), oparte na dendrochronologii (naliczanie słojów w pniach drzew) i osadach jeziornych (naliczanie rocznych warstewek tzw. iłów warwowych), różni się od datowania na podstawie rdzeni lodu z Grenlandii o 900 lat. Skład stabilnych izotopów tlenu w cząsteczkach lodu zależy od temperatury, w jakiej zachodzi jego krzepnięcie. Zjawisko to wykorzystano do datowania lodu, zakładając, że próbki rdzeni zawierają oryginalny skład izotopowy opadów. Badania eksperymentalne świadczą jednak, że założenia te nie są prawdziwe ze względu na metamorfozę śniegu i lodu w polarnych czapach lodowych, zachodzącą pod wpływem zmian temperatury, a także ciśnienia wywieranego przez leżący wyżej lód. Wątpliwości budzi także możliwość wydobycia lodu z dużych głębokości w nienaruszonym stanie.
Nowe światło na wiarygodność datowania warstw lodowych rzuciło odkopanie w 1989 roku sześciu amerykańskich myśliwców typu Lightning i dwu latających fortec B17, które w czasie drugiej wojny światowej zostały zmuszone do awaryjnego lądowania na Grenlandii, zaledwie 200 km na południe od Dye 3, klasycznego miejsca pomiarów CO2 w lodzie. Samoloty te po 47 latach znaleziono na głębokości 78 m, a nie 12 m, jak to oceniali glacjologowie za pomocą metod izotopowych. Po 47 latach błąd wyniósł więc 650%. Jakież błędy datowania mogą zatem wystąpić w przypadku lodu zdeponowanego przed tysiącami lat?
bardzo niewiele. to właściwie ilości śladowe
już tu gdzieś zresztą pisałem że jak narazie to około 0,9 miliona ton CO2
już tu gdzieś zresztą pisałem że jak narazie to około 0,9 miliona ton CO2
a co do tego tekstu to już zacząłem pisać o kilku przekłamaniach w nich zawartych ale gdzieś przy szukaniu źródeł wcisnęło mi się wstecz i cały wypocony dość długawy tekst poszedł się kochać
a akurat najciekawsze znalazłem na sam koniec
ten tekst pochodzi z serwisu ze sciągami a jest kopią pracy Z. Jaworowskiego
doszedłem do tego pod sam koniec a szkoda bo gdybym wiedział to na początku to bym nawet nie zaprzątał sobie głowy pisaniem. gwoli wyjasnienia: Jaworowski to naczelny kłamca jeśli chodzi o GO w Polsce. jako naukowiec jest lekarzem radiologiem, nie ma żadnego dorobku z dziedzin związanych z klimatologią, pisze bzdurne z punktu widzenia nauki teksty w wielu miejscach sprzeczne same ze sobą
niestety to się dobrze sprzedaje w mediach i dzięki temu często się go spotyka...
a akurat najciekawsze znalazłem na sam koniec
ten tekst pochodzi z serwisu ze sciągami a jest kopią pracy Z. Jaworowskiego
doszedłem do tego pod sam koniec a szkoda bo gdybym wiedział to na początku to bym nawet nie zaprzątał sobie głowy pisaniem. gwoli wyjasnienia: Jaworowski to naczelny kłamca jeśli chodzi o GO w Polsce. jako naukowiec jest lekarzem radiologiem, nie ma żadnego dorobku z dziedzin związanych z klimatologią, pisze bzdurne z punktu widzenia nauki teksty w wielu miejscach sprzeczne same ze sobą
niestety to się dobrze sprzedaje w mediach i dzięki temu często się go spotyka...